Etykiety

sobota, 6 grudnia 2014

Cesarskie śniadania, czyli Kaiserschmarrn


Tak. Życie to bieg z przeszkodami ku śmierci. Dlatego w soboty urządzam cesarskie śniadania. To już rutyna :) Zmieniam przepisy, ale schemat zawsze jest ten sam: Śniadanie w Trójce + śniadanie w mojej kuchni + kawa. Podstawowy przepis na OMLET CESARSKI znalazłam na Filozofii Smaku, ten podany poniżej zmniejszyłam w proporcjach, które są idealne dla jednej osoby:

2 jajka
2 łyżki mąki
1-2 łyżeczki cukru pudru
1 łyżka cukru
pół łyżeczki cynamonu
konfitura (poziomkowa lub truskawkowa sprawdzają się najlepiej)
cukier puder do posypania
łyżka masła do smażenia

Białka ubij ze szczyptą soli, pod koniec ubijania dodaj cukier puder (1-2 łyżeczki). Następnie dodaj żółtka i krótko miksuj (ubijaj) na najniższych obrotach. Teraz przesiej mąkę i delikatnie wszystko wymieszaj. Kiedy na rozgrzanej patelni stopi się masło zacznij smażyć ciasto. Zanim przewrócisz omlet na drugą stronę upewnij się czy dobrze zrumienił się od spodu. Jeśli tak, podziel go łopatką na mniejsze części, posyp cukrem pudrem i cynamonem i zacznij przewracanie. Kiedy druga strona się zrumieni Twoje cesarskie śniadanie jest już prawie gotowe. Teraz wystarczy tylko posypać wszystko cukrem pudrem i dodać konfiturę. Бон апети!

piątek, 5 grudnia 2014

кладенец

Może właśnie dziś jest odpowiedni dzień. Żeby uniknąć OPR, zluzować i napić się wina. A przy okazji wytłumaczyć, że czas nie jest ani linearny ani cyrkularny, tylko albo się go ma albo nie. A od października wpadłam w całkiem niezłą studnię bez dna. Ale to dobra studnia. Po bułgarsku: кладенец. Podobno nauka języków obcych zastępuje inne przyjemności. I może coś w tym jest. Zostałam panna Mickiewiczówną i wydarzyło się innych parę dobrych rzeczy. Z wieloma złymi się pogodziłam. Mam nowy regał na książki. I plan do końca czerwca - jest dobrze, ale nie beznadziejnie jak mawiają Bułgarzy. Szukasz przepisu na najlepsze śniadanie świata? zajrzyj tu jutro :)
 

piątek, 26 września 2014

Osobiste ruminacje

Ok, przyszła pora na „post osobisty” – bez złotych rad i przepisów. Miałam oglądać Columbo, ale zostawię sobie tę przyjemność na jutro. Bo jeśli się już nurzam w nastrojach to wolę wspominać to, co dobre. Niedawno minęły cztery lata od kiedy jestem w mieście, do którego nigdy mnie nie ciągnęło i do którego bardzo długo musiałam się przekonywać. Przeprowadziłam się tutaj z powodów „osobistych” :P  I z tych samych powodów po jakimś czasie musiałam zweryfikować wiele pozostałych planów. Dzisiaj mogę powiedzieć, że mam tutaj (już albo dopiero) swoje miejsca, a przede wszystkim wspaniałych ludzi, których nie poznałabym bez porzucenia ukochanego Poznania (w którym zostali inni najbliżsi). Teraz niektórzy odpoczywają po całym tygodniu pracy, niektórzy zajęci są remontem mieszkania, niektórzy wracają z Korei, a niektórzy pojechali na jakiś czas do pracy do Krakowa. Jeśli dzisiaj tęsknię i czegoś mi brakuje to właśnie czasu spędzonego z nimi: wszystkich kaw na Dąbrowskiego (i w mieszkaniu Rota z korkową podłogą), anihilowania cukru w Collegium Maius, czytania Słowackiego w Collegium Novum („chamy na koń!”), zamawiania tostów w Narodowej, no i wszystkich wypraw górskich (i jednej rowerowej). W przyszłym tygodniu jako ucieleśnienie idei ustawicznej edukacji dorosłych zaczynam kolejny etap, ale nie oczekuję zbyt wiele. Na pewno będzie ciekawie. I chyba tylko ta ciekawość podtrzymuje mnie na duchu – bo tak naprawdę ostatnio coraz częściej orientuję się na przeszłość.

wtorek, 23 września 2014

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno

Jeśli kiedykolwiek uda mi się otworzyć klubopiekarnię, na pewno do picia będzie można wybrać HERBATĘ STAFFA. Nie wiem czy Leopold lubił imbir, ale jest idealna na jesienne deszczowe wieczory. Poza tym naprawdę wierzę, że to właśnie ona uchroniła mnie zeszłej zimy przed wszystkimi przeziębieniami (tym samym zdetronizowała bohatera wcześniejszych sezonów - CZOSNEK). Co więcej imbir:
  • ułatwia trawienie
  • łagodzi mdłości i bóle miesiączkowe
  • leczy migreny
  • działa przeciwobrzękowo
  • zwiększa koncentrację i wydajność umysłową* (o to, to, to, to :))
Do zaparzenia herbaty Staffa POTRZEBUJESZ:

kawałka obranego imbiru (mniej więcej o wielkości 3-4 cm, wrzucając do kubka można go pokroić na mniejsze kawałki)
cytryny (plasterek albo dwa)
miodu (łyżka)
cynamonu (solidna łyżeczka)
wrzątku (cały kubek)
pomarańczy (opcjonalnie plasterek)

Wszystkie składniki (oprócz miodu) zalewam wrzątkiem - miód dodaję kiedy napar ostygnie. I jak już wszystko wymieszam idę zagrzebać się z książką w łóżku.

A szyby w mgle mokną.


* Źródło rewelacji o imbirze: http://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/zasady-zywienia/cudowny-imbir-wlasciwosci-lecznicze-i-odchudzajace-imbiru_33621.html

poniedziałek, 22 września 2014

SPAM! SPAM! SPAM!

Lubię jesień. A góry jesienią chyba najbardziej (nawet w listopadzie śpiąc w Gorczańskiej pod oknem). I naprawdę liczę, że jeszcze w tym roku uda się wypad na danie Ornak (albo chociaż "chochołowski"), dlatego tym razem lista spożywcza (wersja mięsożercy):


kabanosy
czekolada
mieszanka studencka / orzechy
batony musli
żelki pana Zenka (czyli dwukolorowe ssyki z biedronki, które w fabryce za pomocą własnej śliny łączy pan Zenek)
ogórek*
pasztet warzywny*
kuskus
tuńczyk w oleju
chleb
mleko w tubce
jajko na twardo*
żółty ser

*opcjonalnie

Jeśli miałabym tu jeszcze zamieszczać ZŁOTE RADY to dobrym pomysłem są kanapki na sobotni poranek (idealnie komponujące się z jajkiem). Nie trzeba wtedy wyciągać całego majdanu i rozsiadać się na krawężniku z jedzeniem (chociaż z drugiej strony ma to też swój utajony urok, podobnie jak mycie zębów w krzakach na przystanku autobusowym w Lesku). W sobotę rano warto też kupić "Wyborczą", bo gazetę zawsze dobrze mieć na wypadek konieczności osuszenia butów (a "WO" można poczytać w busiku, w którym ZAWSZE przygrywa radio zet albo rmf fm, co ma swój klimat, ale uroku już nie).

niedziela, 14 września 2014

Bezbarwne zielone idee mają dziś kłopoty by zasnąć wściekle

Bo czasem realizacja aktu mowy nie idzie w parze z kompetencjami mówiącego w zakresie tworzenia zdań. Co prawda zawsze można spróbować nadrabiać miną albo animacją. Stracić coś w tłumaczeniu (jak Gondry w rozmowie z Chomskim). Ale rytm zdania bywa rytmem serca. Słowa zdradzają mniej. Można w nich przebierać, a nawet coś ubrać i ugrać dla siebie. Od słowa do słowa układać wszystko w porządku. Za każdym razem zaczynając od najbardziej ulubionych albo najśmieszniejszych: bambetle, świńskim truchtem, impresario, leprozorium, kejter, naduś, chochołowski, kapota.

Bo rtęć wie dlaczego porządek linearny nie idzie w parze ze strukturalnym.

poniedziałek, 8 września 2014

Plums! Plums! Plums!

Kawa wydłuża synapsy. Być może właśnie dlatego impulsy nerwowe wędrujące w mojej głowie bywają nieprzewidywalne. Czasami to tournée do Tournai, czasami awanturnicza rejza. Dzisiaj neuroprzekaźnik drogą z Nienacka wydobył wspomnienie wielkiego potwora jedzącego zegarki:


Częściej zdarza mi się przypominać rzeczy, o których wolałabym zapomnieć. Ale Muzzy zdecydowanie należy do pojedynczych, rzadkich olśnień i zdumiewających teleportów. "Przeszłość to ważny składnik tożsamości, jedyny tak naprawdę, bo przeszłość ma się jedną". I z nieoczekiwaną przyjemnością, czytając dzisiaj przy popołudniowej kawie wywiad ze Stasiukiem, przyszło mi się z tym zgodzić. Z tej okazji wyjątkowy przepis – BROWNIE Z SUSZONYMI ŚLIWKAMI:

POTRZEBUJESZ:

małego masła (100 g)
1 tabliczki gorzkiej czekolady
1 i 1/2 tabliczki mlecznej czekolady (czyli łącznie 250 g czekolady)
1 i 1/4 szklanki cukru
4 jajek
1 i 1/3 szklanki mąki
łyżeczki proszku do pieczenia
5 łyżek kakao
kilkunastu suszonych śliwek (w zasadzie ilość według uznania)
aromatu rumowego
  1. Przygotuj formę (średnica ok. 20 cm).
  2. Rozgrzej piekarnik do 175 stopni.
  3. Pokrój śliwki na połówki i skrop aromatem rumowym. 
  4. Zacznij rozpuszczać czekoladę i masło w kąpieli wodnej (od czasu do czasu zamieszaj).
  5. Wymieszaj mąkę, proszek do pieczenia i kakao.
  6. Do rozpuszczonej czekolady i masła dodaj jajka i cukier (dynamicznie i chwacko mieszaj do połączenia wszystkich składników).
  7. Przesiej składniki z punktu trzeciego do masy czekoladowej z punktu czwartego.
  8. Wymieszaj wszystko i wylej do formy.
  9. Poutykaj śliwki w ciasto (powinny być prawie w całości zanurzone, żeby się nie spaliły w trakcie pieczenia).
  10. Piecz od 40-45 minut (w zależności od tego jak bardzo mokre brownie lubisz).

Good night!

niedziela, 7 września 2014

Czy można tam dojść w klapkach?

Czyli co warto zabrać w góry i nie musieć tworzyć tej listy przed każdym wyjazdem w popłochu od nowa. Oczywiście to subiektywny wybór - podyktowany osobistymi preferencjami. Nie zawiera wszystkiego. Najprawdopodobniej będzie też ewoluować (a przynajmniej mam nadzieję). Tymczasem voilà!

TOP 10:
  • mapa
  • śpiwór
  • karimata
  • wór przeciwdeszczowy na plecak
  • kurtka / peleryna przeciwdeszczowa
  • czołówka
  • zapasowe baterie
  • czapka
  • rękawiczki
  • bilet PKP / PKS
Z ŁAZIENKI:
  • ręcznik
  • japonki
  • filtr
  • stopery
  • szampon
  • mydło
  • krem do twarzy
  • pasta do zębów
  • szczoteczka do zębów
  • grzebień
  • maszynka do golenia
  • dezodorant
  • papier toaletowy
  • mokre chusteczki
  • pęseta 
  • obcinacz do paznokci
Z KUCHNI:
  • miska
  • kubek
  • niezbędnik
  • herbata / kawa
Z APTECZKI:
  • puder na otarcia
  • plastry
  • aspiryna
  • stoperan
  • smecta
  • maść na kolana
  • tribiotic
  • opaska elastyczna
  • żel antybakteryjny
ZEWSZĄD:
  • zeszyt i długopis
  • legitymacja krwiodawcy
  • książeczka GOT
  • ładowarka do telefonu
  • karty do gry
  • aparat
  • igła
  • nitka
  • sznurówki
LAST BUT NOT LEAST:
  • krótkie spodenki
  • polar
  • getry
  • skarpetki
  • gacie
  • koszulki

sobota, 6 września 2014

"A co jeśli Columbo zastępuje ci coś innego?"


Nie myślałam o tym. Ale o prowadzeniu bloga czasami tak. Czy przetrwa? Nie wiem. Ale może pisanie zastąpi moje rojenia. I dopóki niektóre rzeczy sprawiają mi radość (klik), może warto się nimi dzielić. Przed chwilą wyjęłam z piekarnika DYNIOWE CIASTO. Nie robi się go z musu, więc nie musisz się bać, że będzie zbite, niedopieczone, ale za to z zakalcem. Nie potrzebujesz też robota kuchennego czy blendera, który ten mus zrobi. To po prostu wariacja na temat szybkiego i prostego ciasta marchewkowego. Nie lubię przepisów z gramaturą – w mojej kuchni podstawową jednostką miary jest szklanka, dlatego

POTRZEBUJESZ:

1 i 1/3 szklanki cukru
2 szklanek mąki
1 szklanki dyni startej na dużych oczkach (czyli mały kawałek dyni)
pół szklanki oleju
3 jajek
1-2 łyżeczek przyprawy do piernika
1-2 łyżeczek proszku do pieczenia
Łyżki miodu (opcjonalnie)
Cukru pudru i cynamonu do posypania
  1. Zetrzyj dynię na dużych oczkach.
  2. Przygotuj formę o średnicy ok. 20 cm (ja smaruję masłem i posypuję kaszą manną).
  3. Rozgrzej piekarnik do 180 stopni.
  4. Ubij jajka, cukier i przyprawę do piernika.
  5. Dodaj mąkę, proszek do pieczenia, dynię i olej.
  6. Wymieszaj wszystko i wylej do formy.
  7. Piecz 45-50 min.
Czas przygotowania: 1 godzina 20 minut (bez studzenia)

Dzisiaj oglądałam wyjątkowo dobry odcinek Columbo, więc ciasto może nazywać się „Dyniowe ciasto Pani Columbo”.
Just one more thing! Tajemny składnik to odrobina serca.
W przypadku dań obiadowych - to zawsze czosnek.